top of page

Lęk przed zależnością a sabotowanie bliskości w relacjach

  • Zdjęcie autora: Piotr Karpinski
    Piotr Karpinski
  • 12 cze
  • 2 minut(y) czytania
ree

Bliskość emocjonalna to jeden z fundamentów relacji międzyludzkich. Umożliwia zaufanie, wzajemność i poczucie bezpieczeństwa. Paradoksalnie jednak, to właśnie bliskość może być dla wielu osób źródłem niepokoju, a nawet zagrożenia – szczególnie wtedy, gdy uruchamia głęboko zakorzeniony lęk przed zależnością.

Lęk ten nie zawsze jest uświadomiony. Często objawia się pośrednio – jako drażliwość, dystansowanie się, chłód emocjonalny, intelektualizowanie uczuć, a czasem nawet wycofanie się z relacji bez wyraźnej przyczyny. W rzeczywistości za tymi reakcjami kryje się przekonanie, że bycie zależnym oznacza utratę kontroli, samowystarczalności, a w konsekwencji – zagrożenie dla tożsamości.

Źródeł tego lęku należy szukać w historii relacji przywiązaniowych. John Bowlby, twórca teorii przywiązania, zauważył, że doświadczenia z wczesnego dzieciństwa – szczególnie związane z dostępnością emocjonalną opiekunów – wpływają na to, jak w dorosłości regulujemy bliskość i dystans. Dla osób, które wychowywały się w środowiskach, gdzie emocjonalna zależność była źródłem zawodu, zawstydzenia lub odrzucenia, bliskość może być utożsamiana z ryzykiem. W efekcie powstaje wewnętrzny konflikt: pragnienie więzi współistnieje z przekonaniem, że więź osłabia, ogranicza, a nawet rani.

David Wallin zwraca uwagę, że w tego rodzaju dynamice zależność zostaje wyparta z obszaru akceptowalnych przeżyć – jako coś „niemęskiego”, niedojrzałego lub wstydliwego. Utrwala się przekonanie, że „radzenie sobie samemu” jest jedyną bezpieczną strategią. Skutkiem tego są trudności w nawiązywaniu i utrzymywaniu relacji, szczególnie tych, które wymagają otwartości, elastyczności i gotowości do emocjonalnego zaangażowania.

Lęk przed zależnością może przybierać różne formy:– unikanie głębszych rozmów lub tematów osobistych,– idealizowanie niezależności i samowystarczalności,– deprecjonowanie potrzeb partnera lub partnerki,– cykliczne wchodzenie i wychodzenie z relacji,– uczucie „duszenia się” w bliskim kontakcie, nawet jeśli związek nie jest kontrolujący.

W dłuższej perspektywie taka postawa prowadzi nie tylko do samotności, ale też do powtarzalnych wzorców relacyjnych, w których więź zostaje sabotowana, zanim zdąży się rozwinąć. Z zewnątrz może to wyglądać jak chłód, obojętność lub „niedojrzałość emocjonalna”. Od wewnątrz – to często obrona przed doświadczeniem, które kiedyś było zbyt bolesne, by je unieść.

Zależność w relacji nie musi oznaczać podporządkowania. Może być wyrazem dojrzałego wyboru: otwierania się na drugą osobę w sposób, który nie niszczy autonomii, lecz ją współtworzy. Jednak aby taką zależność uznać za bezpieczną, potrzebne jest najpierw zrozumienie, dlaczego wcześniej była postrzegana jako zagrożenie.

 
 
 

Komentarze


bottom of page