Często nieświadomie w relacji pielęgnujemy nie bliskość, a dystans
- Piotr Karpinski
- 6 sie
- 3 minut(y) czytania

Na poziomie deklaracji mówimy: „Chcę być blisko”, „Chcę prawdziwego związku”. Ale w zachowaniach – niejednokrotnie działamy tak, jakbyśmy bardziej niż kontaktu szukali zabezpieczeń przed jego skutkami.Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego – mimo szczerej chęci budowania relacji – sabotujemy ją, zanim się na dobre zacznie?
Jednym z najbardziej pomocnych modeli w rozumieniu tych mechanizmów są style przywiązania, opisane przez Johna Bowlby’ego i rozwinięte przez jego następców.To wzorce emocjonalnego reagowania, które najczęściej kształtują się w relacji z opiekunami i przenoszą na dorosłe związki.
🔹 Styl lękowo-ambiwalentny
Osoba o tym stylu intensywnie pragnie bliskości, ale nie ma do niej zaufania. Jej wewnętrzne przekonanie brzmi mniej więcej: „Jeśli nie będę wystarczająco czujna, mogę zostać opuszczona.”Efekt? Relacja przechodzi w stan emocjonalnego nadzoru.
Typowe zachowania:
„Nie odpisał mi od dwóch godzin. Pewnie coś jest nie tak.”
„Wydawało mi się, że dzisiaj był bardziej zdystansowany. Może już mu nie zależy?”
Paradoksalnie, te próby trzymania się relacji często powodują, że druga strona czuje się przytłoczona, poddawana ciągłej ocenie – co jeszcze bardziej oddala partnerów od siebie.
Metafora:To jakby stać bardzo blisko ognia, który daje ciepło – ale jednocześnie można się od niego poparzyć. Więc próbujesz go kontrolować, ustawiać, podsycać. I w końcu on gaśnie – nie z braku tlenu, ale z nadmiaru lęku.
🔹 Styl unikowy
Tu dominuje odwrotna dynamika: „Bliskość to coś, co mnie ogranicza. Gdy się zbliżasz, tracę siebie.”Osoby z tym stylem są często postrzegane jako niezależne, samowystarczalne. Ale za tą fasadą może kryć się lęk przed zależnością – przekonanie, że intymność wiąże się z ryzykiem zranienia lub utraty kontroli.
Typowe wypowiedzi:
„Nie wiem, czy jestem gotowy na coś poważnego.”
„Wiem, że jesteśmy razem, ale ja po prostu potrzebuję więcej przestrzeni.”
Partner może odbierać to jako chłód, niezaangażowanie, a nawet emocjonalne znikanie.
To jak wchodzenie do morza, ale tylko do kolan – tak, żeby poczuć wodę, ale nie dać się jej objąć.
🔹 Styl zdezorganizowany
To najbardziej wewnętrznie sprzeczny wzorzec: połączenie potrzeby bliskości z głębokim lękiem przed nią.Osoby z tym stylem mogą jednocześnie przyciągać i odpychać partnera. W jednej chwili szukają wsparcia i czułości, a w kolejnej reagują złością, wycofaniem lub obojętnością.
Typowe zachowania:
Po kłótni: „Nie zbliżaj się do mnie... ale nie odchodź.”
Po intymnym momencie: nagłe zamknięcie się, chłód lub milczenie.
Często ten styl wywodzi się z doświadczeń silnie ambiwalentnych emocjonalnie – np. z dzieciństwa, w którym opiekun był jednocześnie źródłem bezpieczeństwa i zagrożenia.
To jakby próbować się zbliżyć do kogoś, kto sam nie wie, czy chce być objęty, czy odrzucony – a Ty nie wiesz, czy masz się zbliżać, czy uciekać.
🔹 Styl bezpieczny
To styl, który pozwala na kontakt – bez lęku, bez kontroli, bez konieczności testowania czy sprawdzania. Osoba o bezpiecznym stylu przywiązania potrafi być blisko, ale też pozwala sobie i drugiej osobie na autonomię.
Przykładowe postawy:
Otwarte wyrażanie potrzeb bez poczucia winy.
Umiejętność bycia w konflikcie bez grożenia końcem relacji.
Zaufanie do uczuć drugiej strony – bez potrzeby ciągłego potwierdzania.
To jak dom z otwartymi drzwiami – można do niego wejść i poczuć się swobodnie, ale nie trzeba się w nim zamykać na klucz.
Dlaczego to ważne?
Ponieważ wiele trudności w związkach nie wynika z braku uczucia, lecz z automatycznych reakcji emocjonalnych, które nosimy w sobie od lat.Możemy mówić, że chcemy bliskości – ale jeśli nieświadomie kojarzymy ją z ryzykiem, to i tak będziemy ją sabotować.
Dobra wiadomość?Style przywiązania nie są stałe. Można je rozpoznawać, rozumieć i – z pomocą relacji, refleksji czy terapii – stopniowo zmieniać.
Bo bliskość to nie tylko cel. To proces, którego trzeba się uczyć.



Komentarze