top of page

Synowie nieobecnych ojców

  • Zdjęcie autora: Piotr Karpinski
    Piotr Karpinski
  • 26 sty
  • 3 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 7 gru



ree

Wielu polskich mężczyzn dorastało w domach, w których ojcowie byli nieobecni. Czasem fizycznie, bo życie zabrała im wojna albo emigracja za chlebem. Czasem emocjonalnie – bo choć byli pod jednym dachem, to znikali w pracy, alkoholu, w swoich zranieniach i nierozwiązanych historiach. Ta nieobecność zostawiła głęboki ślad – nie tylko w pamięci, ale i w ciele, w reaktywności emocjonalnej, w sposobie wchodzenia w relacje. Ślad, który nadal wpływa na to, jak kolejne pokolenia mężczyzn szukają odpowiedzi na pytanie, czym właściwie jest bycie ojcem.

Wojny i brak czasu – polska rzeczywistość pokoleniowa

Polska historia odcisnęła się na rodzinach wyjątkowo mocno. Wojny światowe zabierały ojców na front – jednych na zawsze, innych na tyle długo, że wracali, ale już inni: poranieni psychicznie, pozamykani, czasem niezdolni do bliskości. W późniejszych latach walka o przetrwanie zastępowała rozmowę, a codzienność była tak gęsta od obowiązków, że emocje często nie miały gdzie się zmieścić. Ojciec miał pracować i utrzymać rodzinę; sfera wewnętrzna schodziła na plan dalszy.

Nie można też pominąć alkoholu. W wielu domach alkohol zagłuszał napięcia, niewyrażone uczucia i niewypowiedziane lęki. Synowie dorastali obok mężczyzn, którzy nie mieli narzędzi do rozmowy o swoim bólu, więc milczeli – albo znikali w złości, odrętwieniu, unikaniu. Brakowało wzorca męskości, która potrafi być zarówno silna, jak i wrażliwa, obecna, ale nie dominująca.

Jak dorasta się bez ojca?

Synowie nieobecnych ojców często musieli samodzielnie interpretować, co znaczy „być mężczyzną”. W wielu domach rolę przewodników emocjonalnych przejmowały matki, babcie lub starsze rodzeństwo, co czasem dawało ciepło, ale nie zawsze zapewniało wzorzec męskiej obecności. Bywało, że ojca idealizowano – jako tego, który chciał być lepszy, lecz nie mógł. Częściej jednak pozostawał po nim żal, złość, pęknięcie, które trudno nazwać.

W dorosłości ta luka często odzywa się poprzez subtelne mechanizmy: trudność w zaufaniu, odruchowe dystansowanie się w relacjach, przekonanie, że na wszystko trzeba zasłużyć samemu. Ciało zapamiętało brak kontaktu jako coś normalnego – a czasem także jako coś bezpieczniejszego. Wtedy bliskość może wydawać się czymś trudnym do uniesienia, nawet jeśli ktoś naprawdę jej pragnie.

Jak zauważa Jacek Masłowski, „jeśli ojca nigdy nie było, trudno nauczyć się, jak być obecnym ojcem”. To nie tylko luka w wiedzy – to luka w doświadczeniu i regulacji emocjonalnej. Tego trzeba się uczyć od zera.

Dla synów – ale też dla ojców

Dobra wiadomość jest taka, że ten cykl można zatrzymać. To nie historia skazana na powtarzanie. Wielu mężczyzn zaczyna od zrozumienia, że ich ojcowie także byli ukształtowani przez swoje czasy: życie po wojnie, biedę, przemoc w rodzinach, społeczną presję, by „nie mięknąć”. Oni również nie mieli przestrzeni ani narzędzi, by być obecnymi. Zrozumienie tego nie oznacza usprawiedliwiania – ale czasem pozwala zdjąć ciężar, który nosi się przez lata.

W pracy nad sobą pojawia się moment, w którym mężczyzna zaczyna widzieć różnicę między tym, co odziedziczył, a tym, co naprawdę jego. To ważny krok – bo pozwala odzyskać wpływ na to, jakim ojcem chce się być.

Ojcostwo dziś – nowe szanse i nowe modele bliskości

Coraz więcej polskich mężczyzn pragnie wprowadzić do ojcostwa coś, czego sami nie dostali: obecność, uważność, rozmowę. Nie chodzi o perfekcję, ale o gotowość bycia z dzieckiem, a nie tylko obok niego. O odwagę pokazania emocji, zamiast ukrywania ich pod ciężarem stereotypów.

To nie jest łatwe – czasem ciało reaguje tak, jakby bliskość była ryzykiem, a nie wartością. Ale właśnie ta świadomość staje się początkiem zmiany. Wielu mężczyzn, z którymi pracuję, zauważa, że ich prawdziwym pragnieniem nie jest powtarzanie historii, ale stworzenie jej na nowo. I robią to: słuchając, rozmawiając, będąc obecnymi w swoim własnym tempie. Dzieci takich ojców dorastają w innych warunkach – mają kontakt z kimś, kto potrafi być blisko, nie znikając w sobie.

Dla tych, którzy chcą coś zmienić

Jeśli czujesz, że brakowało Ci ojca – albo że sam zmagasz się z byciem obecnym – warto się zatrzymać. Zadać sobie pytania, które nie zawsze są wygodne, ale otwierają drogę:Jaką część mnie boli ta nieobecność? Co próbuję chronić, odsuwając się? Czego tak naprawdę potrzebuję, kiedy myślę o bliskości?

Wsparcie w postaci terapii, warsztatów czy grup męskich może pomóc spotkać się z tym, co zostało kiedyś przerwane. Nie po to, by grzebać w przeszłości, ale by przestała nieświadomie decydować o teraźniejszości.

Zmiana jest możliwa. A jej efektem często jest coś więcej niż „lepsze ojcostwo”. To także ulga, zakorzenienie, poczucie, że można tworzyć więzi, w których jest miejsce na siłę i na wrażliwość, na działanie i na obecność — na bycie człowiekiem, nie tylko funkcją.

 
 
 

Komentarze


bottom of page